Płock – 3. kolejka IV ligi
Żółte kartki: Pięcek, Figiel
Bramki: Szczepański 70 (k) – Żmuda 47 (as. Witak)
Wisła II: Żynel – García Cabezali, Cistowski, Spychała, Stępiński – Grym (66′ Leszczyński), Szczudliński (46′ Duchnowski) – Adamczyk, Pawlak (66′ Osmański) – Szczutowski (90′ Tomaszewski), Szczepański
Huragan: Derejko – Ołowski, P. Petasz, Witak, Dobrzeniecki – Tokaj (85′ Dylewski), Nowiński – Ołdak (70′ Augustyniak), Żmuda (57′ Balcer) – Smoliński (80′ Pięcek) – Figiel
[embedyt] https://www.youtube.com/watch?v=g00_BcT37gc[/embedyt]
Pomeczowa wypowiedź trenera Sergiusza Wiechowskiego:
Moim zdaniem pierwsza połowa przebiegła sennie w wykonaniu obu zespołów, a szczególnie patrząc przez pryzmat naszej drużyny, to bardzo słabo zagraliśmy tę część meczu i wykreowaliśmy tylko dwie sytuacje. Uważam, że przed zmianą stron oni byli lepiej zorganizowani i bardziej kontrolowali tę grę, choć w jakiś sposób nam nie zagrażali, bo te uderzenia z dystansu nie były problematyczne dla Łukasza i spokojnie to wszystko łapał. Natomiast z gry mieli więcej w środku pola i w rozegraniu. Początek po przerwie ułożył się dla nas bardzo dobrze, gdyż Kamil Żmuda strzelił bramkę i trzeba to trafienie szanować do końca spotkania. Myślę, że młodość Sebastiana Nowińskiego zaważyła gdzieś przy rzucie karnym – zawodnik nieprzygotowany, nie dostał jeszcze piłki, rozpędzony Sebastian go atakuje, sędzia dyktuje jedenastkę i sami sprokurowaliśmy bramkę na 1:1. Później mecz się otworzył i obie drużyny chciały iść na wymianę – dziura w środku, dużo biegania i fajnych akcji dla kibiców, aczkolwiek niewiele to miało wspólnego z ustawieniem i zabezpieczeniem tyłów z obu stron i mogło to się skończyć albo dwiema bramkami dla nas, albo jedną lub dwiema dla gospodarzy. Nie możemy tak dopuszczać i grać, żeby w taki sposób dawać przeciwnikowi wypracowywać okazje. Tym razem kilku zawodników Wisły grało zupełnie inaczej niż wtedy, gdy ostatnio zwyciężyliśmy w Płocku 5:4 – byli nieco lepsi, bardziej doświadczeni i to procentowało, ponieważ korzystniej wyglądali piłkarsko i jak będą schodzić zawodnicy z zespołu Ekstraklasy, to na pewno niejedna drużyna straci tutaj punkty. W związku z tym należy szanować to, co udało nam się wywalczyć, czyli remis. Z drugiej jednak strony szkoda – mały niedosyt pozostaje, po tym strzale Marcina Smolińskiego, który zmierzał w okienko, ale poprzeczka stanęła na przeszkodzie, aby Marcin zdobył bramkę. Dzisiejsze starcie kosztowało sporo wysiłku, bo pogoda była trudna. Podsumowując był to pojedynek ułożony pod nasze dyktando, z jednej akcji dobrze wyprowadzonej od tyłu i zachowaniu Kamila, no i gdzieś zaprzepaszczony, straconej szansy, w którym mogliśmy dowieźć 1:0 tak, jak z Przasnyszem i ustawić się oraz kontrolować grę. W przyszłą sobotę zmierzymy się z Drukarzem Warszawa. Mam nadzieję, iż tym razem nie będzie to tak nerwowy mecz jak w rundzie wiosennej i dysponujemy dużo bardziej doświadczoną, poukładaną ekipą niż wtedy i spokojnie to rozegramy. Drukarz również dobrze rozpoczął ten sezon więc na pewno czeka nas trudna przeprawa.